niedziela, 21 lipca 2013

What just happen?

Jeśli zobaczycie jakiś błąd to mi wypominajcie, bo pisałam to dwa razy, gdyż pisałam to na telefonie (nowym) i chciałam skopiować, ale z moim geniuszem to usunęłam i musiałam pisać od nowa. Czasem załamuję samą siebie. 
I ślicznie proszę o komentarze. Prrroooszę. :)
***
Co się właśnie stało? Co ja zrobiłem? Co ja do cholery zrobiłem? 
Wszystko zepsułem. Wszystko! On...on mnie teraz znienawidzi. Już się do mnie nie odezwie. Nawet na mnie nie spojrzy. Nie, ja tego nie przeżyję. Co ja narobiłem?
Spojrzałem przerażony w jego zdziwione oczy. 
To...ja...po prostu...samo jakoś tak. Nie chciałem! 
Chyba. Poczułem jak robi mi się słabo. 
No bo... Ja... 
Stałem sobie na korytarzu pod naszą salą lekcyjną i zastanawiałem się jaką tragedią są lekcje historii i co za kretyn wymyślił, aby nauczać tego w szkole. Wtedy podeszła do mnie Hinata. Chwilę się na mnie patrzyła, a potem zaczęła coś mówić. Albo raczej jąkać się. Nigdy nie wiedziałem dlaczego tak robi. Z innymi rozmawiała normalnie, tylko przy mnie tak dziwnie się zachowywała. Z jej słów wyłapałem tylko "Naruto" i coś zbliżonego do "kocham". Nie mniej jednak kiedy ona tak sobie mamrotała, ja całkowicie ją zignorowałem. Całą swoją uwagę zwróciłem na niego. 
Na tego przystojnego, aroganckiego, seksownego i niedostępnego bruneta, który otwierał się tylko przede mną. No nie całkowicie. Nigdy nie chciał wyjawić mi żadnego swojego sekretu i często się o to kłóciliśmy. Znaliśmy się bardzo długo. Jednak jakiś czas temu spojrzałem na swojego przyjaciela pod innym kątem. Spokojnie mógłbym powiedzieć, że się w nim zakochałem. 
Stał niedaleko ode mnie. Koło niego jak zwykle można było ujrzeć różowowłosą. Kiedyś ją lubiłem, ba, wydawało mi się nawet, że ją kochałem. Zawsze kiedy przedstawiałem ją Sasuke jako dziewczynę idealną on się ze mnie wyśmiewał. Jednakże od jakiegoś czasu zaczęła mnie irytować. Cały czas kleiła się do bruneta, wszędzie za nim chodziła i nie dawała mu spokoju. Zachowywała się jak zwykła dziw... Wszystkim chwaliła się jak to ona kocha Uchihę i Sasuke bardzo dobrze wiedział jakie dziewczyna żywi do niego uczucia. Jednak kiedyś bardzo dobitnie wyjaśnił mi, że dziewczyna obchodzi go tyle co zeszłoroczny śnieg.
A teraz dosłownie wisiała na nim. I wtedy, nagle, ni stąd ni zowąd stanęła na palcach i pochyliła się w kierunku bruneta z zamiarem pocałowania go. Nie, nie, nie. Ona nie mogła go pocałować. 
Nie zastanawiając się nad tym co robię podbiegłem do nich, odepchnąłem dziewczynę i wpiłem się w usta czarnookiego.
Przez krótki moment, dosłownie sekundę, mogłem rozkoszować się miękkością warg bruneta. Po chwili zdałem sobie sprawę z tego co robię i odsunąłem się od niego. 
Popatrzyłem na niego przerażony. Jednak zdziwienie na jego twarzy ustępowało powoli lekkiemu uśmiechowi i radosnym iskierkom w jego cudownych oczach. Czułem, że mógłbym w nich utonąć...
Zaraz, zaraz...uśmiech i jakie iskierki?! Radosne?!
Teraz to ja popatrzyłem na niego zdumiony. Choć trzeba przyznać uśmiech to on ma. Uchiha patrzył się na mnie jeszcze przez chwilę, a potem pochylił się i znów złączył nasze wargi ze sobą. Byłem zdziwiony i tak szczęśliwy, że nie wpadłem na pomysł aby oddać pocałunek. Chłopak odsunął się ode mnie na kilka centymetrów. Czułem, że mógłbym zostać w tej pozycji do końca świata. Ja stojący na palcach, oparty o jego tors, z uśmiechem na twarzy wpatrujący się w jego radosne oczy i on, patrzący na mnie, z lekkim uśmiechem i dłońmi na moich biodrach. Nie wiem nawet kiedy się tam znalazły.
-To co z tym sekretem?- zapytałem.
-Zakochałem się w moim idealnym przeciwieństwie.-odparł z uśmiechem i znów delikatnie mnie pocałował. Tym razem zacząłem nieśmiało oddawać pocałunek. Odsunęliśmy się od siebie, a Sasuke oparł swoje czoło o moje. Patrzyliśmy na siebie.
-Kocham twoje oczy.-powiedział, a ja się zaśmiałem.
-A ja ciebie.-odpowiedziałem.
I wtedy usłyszeliśmy gwizdy i pokrzykiwania. Spojrzeliśmy na korytarz pełen uczniów. Wszyscy patrzyli się na naszą dwójkę. Niektórzy patrzyli z odrazą, a inni nawet klaskali. Hinata stała osłupiała, a Sakura siedziała na podłodze coś do siebie mówiąc. 
Spojrzałem jeszcze raz na Sasuke i zaśmiałem się głośno. On zaśmiał się cicho, ale tak, że tylko ja mogłem to usłyszeć.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Memory

To miał być one shot, ale wyjdzie opowiadanko miniaturka. Zdałam sobie sprawę, że nie będę miała szansy go dokończyć, gdyż iż wybywam do koleżanki na tydzień i nie będę miała czasu pisać. Stwierdziłam też, że dawno nic nie dodawałam i podbudowało mnie to. Na pomysł wpadłam jadąc autobusem i czytając rozdział książki Kinga. W ogóle nie ma w niej nic o homoseksualistach, a w tym momencie, w którym wpadłam na ten pomysł nie było nawet nic o miłości. Jestem trochę dziwna...a przynajmniej zboczona jak twierdzą moi znajomi xD. Miłego czytania.
***
Rozdział 1
Poczułem jego usta na swoich. Jedna jego dłoń spoczywała na moim biodrze, a druga oparta na moich plecach przyciągała mnie do niego. Wplotłem palce w jego czarne włosy. Nasze torsy stykały się ze sobą, ale ja chciałem być jeszcze bliżej niego choć zdawało to się niemożliwe.
Poczułem jak lekko popycha mnie w kierunku łóżka. Nie opierałem się, wiedziałem czego chce, a ja chciałem tego samego. Opadłem lekko na łóżko, czując pod plecami miękką pościel. Na chwilę odsunął się od moich ust, ale zaraz do nich powrócił. Powoli schodził niżej.  Zaczął całować moją szyję. Wszystkie jego ruchy były delikatne, jakby się bał, że się rozpadnę. Przyciągnąłem jego twarz do mojej, znów łącząc nasze wargi ze sobą.
Nagle usłyszałem głośny dźwięk.  Spojrzałem w czarne oczy pełne pożądania, a kiedy mrugnąłem to wszystko zniknęło.

Patrzyłem na mój pokój. Nie był duży. Ściany pomalowane były jasno- zieloną farbą, a półki trochę ciemniejszą. Z okna mojego pokoju wychodził widok na ogród i na małe domki, które były podobne do mojego. Mieszkałem tu od trzech lat. Sam. Cóż to trzeba przyznać, szczęścia do miłości to ja nie miałem.
Westchnąłem, odsunąłem kołdrę i wstałem. Poszedłem  do łazienki, wszedłem pod prysznic i odkręciłem zimną wodę.
Znowu o nim śniłem. Znowu! To już chyba tysięczny raz. Jestem głupcem. Och, jaki jestem głupi! To był tydzień. TYDZIEŃ! Ale ja oczywiście musiałem się zakochać. Bo do mojego mózgu (albo serca, ale wolałem o tym nie myśleć) nie docierało, że już więcej go nie zobaczę.
To było 2 lata temu. Miałem 20 lat i wyjechaliśmy ze znajomymi do Francji na wakacje. Mieliśmy nocować  w domu wujka, któregoś znajomego.  Było z nami kilka osób, których nie znałem. W tym on. Miał na imię Sasuke. I był znajomym mojego przyjaciela Gaary. Już w pierwszej chwili gdy go zobaczyłem wydał mi się po prostu idealny, a jak dowiedziałem się od Gaary, że on także woli chłopców to myślałem, że się rozpłynę.
Wydawał się…jakby to powiedzieć, niedostępny. Obojętny na wszystko, arogancki, sarkastyczny, ironiczny i bardzo przystojny. Z początku w ogóle się do mnie nie odzywał. Chciałem do niego zagadać, ale nie miałem odwagi. Jednak po jakimś czasie, oczywiście dzięki niemu, zaczęliśmy się lepiej poznawać. Okazało się iż wiedział o moich preferencjach. Gdy lepiej go poznałem nadałem mu miano idealnego faceta.
Kiedy zrobiliśmy w domu małą imprezkę, wydarzyło się coś o czym śniłem od dawna. Troszeczkę pijani i prawdopodobnie ‘zjarani’ (ani Sasuke, ani ja nie paliliśmy, ale w domu było pełno dymu, więc było to możliwe) zaczęliśmy rozmawiać o chłopakach. Z jakimi byliśmy, jakich typów nienawidzimy i jaki byłby nasz wymarzony. Ja oczywiście musiałem palnąć jakieś głupstwo (choć na usprawiedliwienie dodaję, że byłem wstawiony) i powiedziałem mu, że mój wymarzony chłopak to on. Zaśmiał się wtedy cicho i lekko przechylił głowę w moją stronę. Nasze usta prawie się stykały. Pokonałem kilka dzielących nas centymetrów i dotknąłem jego warg. Pocałunek był delikatny, ale namiętny. Nie mogłem się od niego oderwać. Ba, ja nie chciałem się od niego oderwać. To uczucie było wspaniałe. Nie istniało dla mnie wtedy nic, prócz jego ust i języka. O ile dobrze pamiętam otworzyły się wtedy drzwi od pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy, zdaje się, że była to kuchnia, ale my nie zwróciliśmy uwagi, kto tutaj wszedł. Byliśmy…zbyt zajęci. Lecz nagle on odsunął się ode mnie. Z moich ust wydobył się jęk niezadowolenia. On znowu cicho się zaśmiał i objął mnie ramieniem. Powiedział wtedy, że odkąd tylko mnie zobaczył chciał to zrobić. Minęły dwa dni, choć dla mnie były to wieki. Zdawało mi się jakbym wiedział o nim wszystko. I wtedy, już na trzeźwo, stało się to, o czym marzyłem jak tylko mnie pocałował.
I właśnie o tym śniłem od dwóch lat.
Próbowałem o nim zapomnieć. Chodziłem na różne imprezy, poznawałem różnych mężczyzn, ale w głowie miałem tylko jednego. Tak bardzo nienawidziłem tego uczucia, które się we mnie pojawiło. I byłem także zły na samego siebie. Bo się zakochałem. Bo tak nie powinno być.
Nagle usłyszałem dzwonek mojego telefonu.
-Halo?-zapytałem.
-Cześć Naruto!- odpowiedział wesoło Gaara.
-A to ty. Cześć.
-A co ty taki przygnębiony?
-…
-Znowu ci się śnił prawda.
-Och Gaara mam tego dosyć.
-Wiesz, że nie mogę ci pomóc. Sasuke wyjechał. Nie wrócił jeszcze do domu. Ale mam pomysł. Powinieneś się stąd wyrwać. Pojedźmy gdzieś. Gdzieś, gdzie będziesz mógł zapomnieć. Na przykład w góry albo…
-Nad morze- podsunąłem mu.
-No właśnie. Przecież nie masz nic zobowiązującego.
-No nie wiem.- odpowiedziałem bez przekonania, choć już wiedziałem, że się zgodzę.
-No dalej Naruto. Proszę!- nalegał błagalnym tonem przeciągając samogłoski.
-Okej, dobrze.- odparłem w końcu.
-Tak! To ty się nic nie martw tylko się pakuj, a ja się wszystkim zajmę. Jutro rano wyjeżdżamy.
-Planowałeś to już wcześniej prawda?-odparłem rozbawiony.
-Oj tak. To pa Naruto.

-Pa.

sobota, 25 maja 2013

All at once


Rozdział 1
-Sam to zrób! Ja mam już dosyć!- krzyknął Naruto.
-Jesteś moim niewolnikiem. Masz mnie słuchać i wyrażać się do mnie z szacunkiem. Już i tak traktuję cię ulgowo.- odparł ze spokojem Sasuke.
-Czy ty…pan zdaje sobie sprawę, że my też jesteśmy ludźmi i możemy być wyczerpani?!
-Gdybyś wiedział jak inni traktują swoich niewolników, doceniłbyś jak tutaj żyjesz.- odpowiedział.
-Możesz mi…może mi pan cały czas nie przypominać, że jestem chłopem, niewolnikiem?! Bo ja to wiem! I jestem kim jestem. Nie da się tego zmienić.
-Dałoby się…- zaczął Sasuke.
-Daj spokój! Wiesz dobrze, że żaden normalny szlachcic nie zakochałby się w niewolniku zmieniając przy tym jego pozycję w społeczeństwie- powiedział Naruto nadal krzycząc.
-Może nie…a może tak. Nie wiesz tego.
-No tak. Już widzę siebie na ślubie ze szlachcicem, który oddaje mi połowę swojego majątku.- odparł sarkastycznie.
-Twoja miłość może być bliżej ciebie niż sobie to wyobrażasz…-urwał.
-Myślisz o kimś z twojej rodziny?-zastanawiał się Naruto.
-No tak.
Naruto zastanowił się kogo tu widywał. Wiedział, że Sasuke ma na myśli chłopaka, bo ten wiedział o jego preferencjach. Zdawało mu się, że widział tu tylko Sasuke i dwóch jego kuzynów. Pierwszy jest ogromnym materialistą i łasy na pieniądze, a drugi ma dziewczynę i nie widzi poza nią świata. To znaczy, że…on ma na myśli…siebie. Naruto poczuł jak nogi się pod nim uginają.
-Nieważne.- skończył szybko Sasuke- Muszę już iść. A ciebie proszę, żebyś wykonał swoje zadanie.
I wyszedł. Wyszedł zostawiając zszokowanego Naruto samego. Chłopak stał tam kilka minut, wpatrując się bezmyślnie w drzwi, przez które wyszedł jego pan. Po jakimś czasie ocknął się i ruszył wykonać swoją pracę. Zapomniał zupełnie o wcześniejszej kłótni między nim, a Sasuke.
Kiedyś, kiedy ojciec pierwszy raz go przyprowadził miał 15 lat, a Uchiha 17. Spodobał mu się. Siedemnastolatek był blady, miał onyksowe oczy i kruczoczarne włosy. Był bardzo przystojny. Zresztą Naruto nadal tak uważał. Teraz był 2 lata starszy i wiedział, że nie ma co zawracać sobie nim głowy. W końcu ich pozycje tak bardzo się różniły. Szlachcic i chłop. To po prostu nie mogło istnieć. Nie przeszkadzało mu to oczywiście wzdychać do niego za każdym razem gdy go widział, ani po prostu się w nim zakochać.
-Zakochać?- pomyślał Naruto-Jestem w nim zakochany? Może po prostu się mi podoba. Przecież każdy kto go zna widzi, że…no dobrze możliwe, że jestem w nim zakochany. I teraz okazało się, że on też mnie lubi…NIE! PRZESTAŃ NARUTO! To nie jest możliwe. On miał pewnie na myśli kogoś, kogo ty teraz nie pamiętasz!
Ale nie mógł przestać o tym myśleć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zmęczony po wykonanej pracy, poszedłem do mojego pokoju. Miałem tu lepiej niż reszta niewolników. Nigdy tak naprawdę nie wiedziałem dlaczego byłem lepiej traktowany. Napiłem się świeżej wody, która stała na stoliku, i położyłem się na łóżku. Przez cały dzień starałem się przypomnieć kogoś jeszcze, kogoś, kogo mógł mieć na myśli Sasuke. Nie znalazłem nikogo.
Z jednej strony cieszyłem się, bo to prawdopodobnie oznaczało, że chodziło mu o mnie. A z drugiej wydawało mi się to tak absurdalne i abstrakcyjne…
Cały czas o nim myślałem. Zdałem sobie sprawę, że naprawdę jestem w nim zakochany. Przypomniałem sobie jak, gdy byłem młodszy, stwarzałem różne niedorzeczne historie na temat tego jakby to Sasuke wyznaje mi miłość.
Zachichotałem, zdając sobie sprawę jaki jestem głupi.
Nagle usłyszałem ciche pukanie. Wstałem westchnąwszy i otworzyłem drzwi. Za nimi ujrzałem Sasuke.
-Tak?- zapytałem zdziwiony.
-Ja…chciałem cię przeprosić.
-Mnie? Za co?- zdziwiłem się jeszcze bardziej.
-No bo… wiesz… nie musisz się do mnie zwracać per pan… i…no bo… dałem ci to zadanie…- powiedział jąkając się- Ale chciałem żeby było zrobione jak najlepiej więc… zleciłem je tobie.
-A-aha- nie wiedziałem co powiedzieć. Przyszedł tu do mnie, przeprosił, a przecież wcale nie musiał. Był moim panem miał prawo mnie krytykować, zresztą nie poczułem się urażony. Chociaż pewnie gdyby nie zaczął tego o miłości byłbym wściekły. Serce zaczęło bić mi szybciej.
-Naruto…ja…-zaczął.
-Chyba się zakochałem…- przerwałem mu- W tobie…
Otworzył szeroko oczy w zdumieniu. Nagle drzwi się otworzyły. Popatrzyłem na nie i zobaczyłem Saia.
-Sasuke-sama ktoś pilnie chce się z panem spotkać.
-Ta-tak…Już idę- odparł Sasuke, cały czas patrząc na mnie. Zarumieniłem się pod tym spojrzeniem.
-Przepraszam Naruto- szepnął i wyszedł.
Przez kilka minut stałem jak słup i patrzyłem na zamknięte drzwi. Wyszedł, znowu wyszedł i znów zostawił mętlik w mojej głowie. 
-Co ja najlepszego zrobiłem?- Opadłem bezwładnie na łóżko.-  A jak mnie stąd wyrzuci? Poczuł obrzydzenie tym, że mi się podoba? Nie powinienem był mu tego mówić... O jeny co ja zrobiłem?
Zerwałem się z łóżka i wybiegłem z pokoju. Zbiegłem po schodach do korytarza i zamarłem. Sasuke stał przy drzwiach twarzą do mnie, ale nie sam. Stał i przytulał chłopaka. Mężczyzna miał długie czarne włosy  i czarny płaszcz, ale nie widziałem jego twarzy. I nie chciałem widzieć. Spojrzałem na Sasuke, który patrzył na mnie. Już miał coś powiedzieć, ale odezwał się mężczyzna, który nie zauważył mojej obecności.
-Kocham cię Sasuke, zawsze cię kochałem.
Sasuke spojrzał na mnie z przerażeniem.
-Naruto- powiedział.
Ale ja tylko odwróciłem się i wybiegłem z korytarza do salonu. Nikogo tam nie było, więc biegłem dalej. Dotarłem do drugich drzwi wyjściowych. Odwróciłem się i usłyszałem jak Sasuke mnie woła. Po policzku spłynęła mi łza.
-Naruto- usłyszałem dużo bliżej.
Szybko ją otarłem i wybiegłem z folwarku. Byłem zły. Zły na Niego i na siebie jednocześnie. Jak mogłem być tak głupi i uwierzyć, że on rzeczywiście coś do mnie czuje. I jak on mógł obściskiwać się z jakimś chłopakiem zaraz po tym jak mu powiedziałem, że…
Znów po policzkach spłynęły mi łzy, ale nie obchodziło mnie to. Czułem ból. Byłem smutny i zawiedziony. Zrobił mi nadzieję a potem tak po prostu… Nawet nie mogłem o tym myśleć.
Zdałem sobie sprawę, że wszyscy mnie obserwują. Niech sobie patrzą, że płaczę. Tego mi chyba nie zabronią. A propos ludzi. Rozejrzałem się. Byłem już w mieście. I co ja mam teraz ze sobą zrobić? Przyszło mi do głowy, żeby może wrócić do ojca. Ale on by pewnie kazał mi tam wrócić bez względu na wszystko. A ja nie chciałem. Nie chciałem tam być, żyć spokojnie i patrzeć jak najważniejsza dla mnie osoba spędza cały swój czas z człowiekiem, którego kocha wydając mi w międzyczasie rozkazy.