To miał być one shot, ale wyjdzie opowiadanko miniaturka. Zdałam sobie sprawę, że nie będę miała szansy go dokończyć, gdyż iż wybywam do koleżanki na tydzień i nie będę miała czasu pisać. Stwierdziłam też, że dawno nic nie dodawałam i podbudowało mnie to. Na pomysł wpadłam jadąc autobusem i czytając rozdział książki Kinga. W ogóle nie ma w niej nic o homoseksualistach, a w tym momencie, w którym wpadłam na ten pomysł nie było nawet nic o miłości. Jestem trochę dziwna...a przynajmniej zboczona jak twierdzą moi znajomi xD. Miłego czytania.
***
Rozdział 1
Poczułem jego usta na swoich. Jedna jego
dłoń spoczywała na moim biodrze, a druga oparta na moich plecach przyciągała
mnie do niego. Wplotłem palce w jego czarne włosy. Nasze torsy stykały się ze
sobą, ale ja chciałem być jeszcze bliżej niego choć zdawało to się niemożliwe.
Poczułem jak lekko
popycha mnie w kierunku łóżka. Nie opierałem się, wiedziałem czego chce, a ja
chciałem tego samego. Opadłem lekko na łóżko, czując pod plecami miękką
pościel. Na chwilę odsunął się od moich ust, ale zaraz do nich powrócił. Powoli
schodził niżej. Zaczął całować moją
szyję. Wszystkie jego ruchy były delikatne, jakby się bał, że się rozpadnę. Przyciągnąłem
jego twarz do mojej, znów łącząc nasze wargi ze sobą.
Nagle
usłyszałem głośny dźwięk. Spojrzałem w
czarne oczy pełne pożądania, a kiedy mrugnąłem to wszystko zniknęło.
Patrzyłem na mój pokój. Nie był duży. Ściany pomalowane były
jasno- zieloną farbą, a półki trochę ciemniejszą. Z okna mojego pokoju
wychodził widok na ogród i na małe domki, które były podobne do mojego.
Mieszkałem tu od trzech lat. Sam. Cóż to trzeba przyznać, szczęścia do miłości
to ja nie miałem.
Westchnąłem,
odsunąłem kołdrę i wstałem. Poszedłem do
łazienki, wszedłem pod prysznic i odkręciłem zimną wodę.
Znowu o nim śniłem. Znowu! To już chyba tysięczny raz. Jestem
głupcem. Och, jaki jestem głupi! To był tydzień. TYDZIEŃ! Ale ja oczywiście
musiałem się zakochać. Bo do mojego mózgu (albo serca, ale wolałem o tym nie
myśleć) nie docierało, że już więcej go nie zobaczę.
To było 2 lata temu. Miałem 20 lat i wyjechaliśmy ze
znajomymi do Francji na wakacje. Mieliśmy nocować w domu wujka, któregoś znajomego. Było z nami kilka osób, których nie znałem. W
tym on. Miał na imię Sasuke. I był znajomym mojego przyjaciela Gaary. Już w
pierwszej chwili gdy go zobaczyłem wydał mi się po prostu idealny, a jak
dowiedziałem się od Gaary, że on także woli chłopców to myślałem, że się
rozpłynę.
Wydawał się…jakby to powiedzieć, niedostępny. Obojętny na
wszystko, arogancki, sarkastyczny, ironiczny i bardzo przystojny. Z początku w
ogóle się do mnie nie odzywał. Chciałem do niego zagadać, ale nie miałem
odwagi. Jednak po jakimś czasie, oczywiście dzięki niemu, zaczęliśmy się lepiej
poznawać. Okazało się iż wiedział o moich preferencjach. Gdy lepiej go poznałem
nadałem mu miano idealnego faceta.
Kiedy zrobiliśmy w domu małą imprezkę, wydarzyło się coś o
czym śniłem od dawna. Troszeczkę pijani i prawdopodobnie ‘zjarani’ (ani Sasuke,
ani ja nie paliliśmy, ale w domu było pełno dymu, więc było to możliwe)
zaczęliśmy rozmawiać o chłopakach. Z jakimi byliśmy, jakich typów nienawidzimy
i jaki byłby nasz wymarzony. Ja oczywiście musiałem palnąć jakieś głupstwo
(choć na usprawiedliwienie dodaję, że byłem wstawiony) i powiedziałem mu, że
mój wymarzony chłopak to on. Zaśmiał się wtedy cicho i lekko przechylił głowę w
moją stronę. Nasze usta prawie się stykały. Pokonałem kilka dzielących nas
centymetrów i dotknąłem jego warg. Pocałunek był delikatny, ale namiętny. Nie
mogłem się od niego oderwać. Ba, ja nie chciałem się od niego oderwać. To
uczucie było wspaniałe. Nie istniało dla mnie wtedy nic, prócz jego ust i
języka. O ile dobrze pamiętam otworzyły się wtedy drzwi od pomieszczenia, w
którym się znajdowaliśmy, zdaje się, że była to kuchnia, ale my nie zwróciliśmy
uwagi, kto tutaj wszedł. Byliśmy…zbyt zajęci. Lecz nagle on odsunął się ode
mnie. Z moich ust wydobył się jęk niezadowolenia. On znowu cicho się zaśmiał i
objął mnie ramieniem. Powiedział wtedy, że odkąd tylko mnie zobaczył chciał to
zrobić. Minęły dwa dni, choć dla mnie były to wieki. Zdawało mi się jakbym
wiedział o nim wszystko. I wtedy, już na trzeźwo, stało się to, o czym marzyłem
jak tylko mnie pocałował.
I właśnie o tym śniłem od dwóch lat.
Próbowałem o nim zapomnieć. Chodziłem na różne imprezy,
poznawałem różnych mężczyzn, ale w głowie miałem tylko jednego. Tak bardzo
nienawidziłem tego uczucia, które się we mnie pojawiło. I byłem także zły na
samego siebie. Bo się zakochałem. Bo tak nie powinno być.
Nagle usłyszałem dzwonek mojego telefonu.
-Halo?-zapytałem.
-Cześć Naruto!-
odpowiedział wesoło Gaara.
-A to ty. Cześć.
-A co ty taki
przygnębiony?
-…
-Znowu ci się śnił
prawda.
-Och Gaara mam tego dosyć.
-Wiesz, że nie mogę ci
pomóc. Sasuke wyjechał. Nie wrócił jeszcze do domu. Ale mam pomysł. Powinieneś
się stąd wyrwać. Pojedźmy gdzieś. Gdzieś, gdzie będziesz mógł zapomnieć. Na
przykład w góry albo…
-Nad morze- podsunąłem mu.
-No właśnie. Przecież
nie masz nic zobowiązującego.
-No nie wiem.- odpowiedziałem bez przekonania, choć już
wiedziałem, że się zgodzę.
-No dalej Naruto.
Proszę!- nalegał błagalnym tonem przeciągając samogłoski.
-Okej, dobrze.- odparłem w końcu.
-Tak! To ty się nic
nie martw tylko się pakuj, a ja się wszystkim zajmę. Jutro rano wyjeżdżamy.
-Planowałeś to już wcześniej prawda?-odparłem rozbawiony.
-Oj tak. To pa Naruto.
-Pa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz