sobota, 27 kwietnia 2013

The beginning of "friendship"



Rozdział 1
Usłyszałem budzik. Nienawidzę poniedziałków, a ten tydzień będzie straszny. Mam zacząć przyjaźń z Panem Idealnym. To będzie żałosne.
* * *
-Cześć Naruś! – wydarł się Kiba.
Nienawidzę gdy ludzie tak na mnie mówią. Ta odzywka była denerwująca. Już miałem mu coś powiedzieć, ale Neji odezwał się przede mną:
-Kiba, nie denerwuj go jeszcze bardziej. Już ma swoją misję.
Cała czwórka zaczęła się śmiać.
-Debile – mruknąłem.
Usłyszeliśmy dzwonek i weszliśmy do klasy. Kiba szturchnął mnie, uniósł brwi i wskazał głową na ławkę, przy której siedział chłopak. Był blady,wysoki, miał kruczoczarne włosy i chłodne, czarne oczy. Sasuke Uchiha. Westchnąłem. Mimo 24 zdziwionych wpatrzonych we mnie osób usiadłem koło tego drania.
-Cześć – mruknąłem.
Uchiha popatrzył się na mnie jak na kretyna, ale o dziwo nic nie powiedział. Uśmiechnąłem się lekko. W końcu rozpoznawano mnie przez mój olśniewający uśmiech…a skromność to moje drugie imię.
-Powiedziałem: Cześć. -powtórzyłem.
-I czego po tym oczekujesz, młocie?
-Draniu…
-Uchiha! Uzumaki! Na mojej lekcji ma być cisza! Po lekcji sobie poflirtujecie!
No tak Ebisu chce być „na czasie”. Nauczyciele myślący, że rozumieją młodzież…
-Hehe. Przepraszamy.
Uchiha tylko prychnął. Wielka Gwiazda. Co za idiota. Usłyszałem chrząknięcie. Spojrzałem na Narę. Uśmiechnął sie idiotycznie pokazując palcem Uchihę. Przewróciłem oczami i popatrzyłem na ławkę. Leżała na niej kartka z zeszytu, a na niej napisane było: „czego chcesz, młocie?”. Popatrzyłem na Uchihę. Siedział, notując w zeszycie to co mówił Ebisu. „dlaczego myślisz, że czegoś chcę?” odpisałem. „bo ze mną usiadłeś” przeczytałem. Patrzyłem zdziwiony. Zero wyzwisk, zero sarkazmu, zero upokorzenia mnie, nic. „kim jesteś i co zrobiłeś z Uchihą?” . Już miałem mu podsunąć kartkę, ale zadzwonił dzwonek. Uchiha zgarnął swoje rzeczy i wyszedł z sali.
-No no. O czym tak zawzięcie pisaliście? I co ty mu takiego napisałeś, że wyszedł taki zdenerwowany? – powiedział Nara.
-No właśnie. Miałeś się z nim zaprzyjaźnić, a zamiast tego robisz to co zwykle. – poparł go Neji.
-Zamknijcie się już, dobrze? -warknąłem – Na następnej lekcji chce mieć spokój. Siadam z tobą Kiba.
Zatrzymaliśmy sie przy naszej sali. Spojrzałem na Uchihę. Patrzył na mnie jak zwykle bez żadnych emocji. Zmieniłem zdanie.
-Kiba! Chyba jednak będziesz siedział sam.
-Oho Naruś – znowu – ma jakiś plan.
Uśmiechnąłem się. Zabrzmiał dzwonek oznajmujący początek lekcji. Wstchnąłem.
-Powodzenia – mruknął Choji.
Wszedłem do klasy i usiadłem z tym draniem. Oczywiście nie zwrócił na mnie uwagi. Wyciągnąłem zeszyt, wyrwałem kartkę i napisałem: „wydaje mi się czy jesteś milszy niż zwykle” wziął kartkę i przeczytał „tak wydaje ci się a jak ci sie nie podoba to ze mną nie siadaj”. ” nie usiadłem z tobą tylko na krześle draniu, zresztą ta ławka zawsze była fajna” -odpisałem, podsuwając ją mu. Uśmiechnął się. Otworzyłem szerzej oczy. ON SIE UŚMIECHNĄŁ! Wyrwałem mu kartkę. „Łaaaaał ty sie uśmiechnąłeś!”. „To aż takie dziwne?”. „Tak! Proszę cię. Wielki Pan Uchiha mistrz skrywania emocji sie uśmiechnął!”. „Jeny czemu wy wszyscy mnie tak nazywacie?”. „To znaczy jak??”. „wielki pan uchiha” „hm…pomyślmy może dlatego, że dziewczyny nie zwracają uwagi na nikogo innego oprócz ciebie i dlatego, że dbasz tylko i wyłącznie o swoją reputację?”. „po pierwsze nie tylko na mnie zwracają uwagę, a po drugie nie dbam o swoją reputację , nie obchodzi mnie co na mój temat myślą inni, nigdy nie obchodziło”. „taa jasne już ci wierzę”
-Naruto! Sasuke! Możecie uważać na mojej lekcji? Z góry dziękuję. – powiedział Iruka- sensei. Uchiha schował kartkę do swojego zeszytu.
* * *
Wróciłem do domu i poszedłem z Kibą i Shiką do galerii na obiad. Coś tam mówili, ale moja uwaga skupiona była na czymś innym. A raczej na kimś. Cały czas myślałem o tym draniu. W szkole, na pozostałych lekcjach, siedziałem z nim w ławce, pisaliśmy. Pierwszy raz wydał mi się normalnym nastolatkiem, z którym mógłbym się zaprzyjaźnić. A ten jego uśmiech… wydał się wtedy jeszcze bardziej przystojny… CO?!?!?! Zakrztusiłem się pizzą. JA NAPRAWDĘ TAK POMYŚLAŁEM?
-Naruś! Co sie z tobą dzieje? – odezwał się Shikamaru.
-Nie, nic. -odpowiedziałem.
-No to co ty na nasz pomysł?
-Jaki pomysł?
-Impreza Naruś!
-Co?- odparłem zdezorientowany. Nie mogłem uwierzyć, że pomyślałem o NIM w ten sposób.

-Myśleliśmy żeby zrobić impreze i nie obraź się, ale najlepiej u ciebie – powiedział Kiba.

-Spoko. Ale u mnie jest remont. Sam bym na to nie wpadł, ale Jiraiya ostatnio mnie odwiedził i stwierdził, że potrzebne są jakieś zmiany.
Mieszkałem w domu. Wcześniej, już po śmierci rodziców, żyłem z moim ojcem chrzestnym Jiraiyą i jego żoną Tsunade. Na 16 urodziny kupili mi dom. Żeby to chociaż było mieszkanie. Nie chciałem przyjąć takiego prezentu, ale sie uparli.
Po namyśle stwierdziłem:
-Remont skończy się za 3 tygodnie wtedy możemy zrobić.
-Naruś jesteś kochany. – krzyknął Kiba.
-A tak poza tym to co tam z Uchihą? O czym ze sobą pisaliście? – zapytał Nara.
-O niczym.
-Yyhyym ta jasne oczywiście.
-Ale na prawdę. Starałem się być miły. Dowiedziałem się, że niby niektóre rzeczy o nim są stereotypami.
-Na przykład? – zapytał Nara.
-Nieważne. Ja widziałem jak sie do ciebie uśmiechnął. – przerwał mu Kiba.
Moje myśli znowu powędrowały do tego uśmiechu.
-No co ty?! ON?!
-Też sie zdziwiłem. – powiedziałem razem z Kibą.
- Możemy już o nim nie rozmawiać? – zapytałem.
- Dobra, dobra -odparli.
-Muszę już spadać do domu.-powiedział Kiba.
-Taak, ja też -odparł Shikamaru -a ty Naruto?
-Ja jeszcze nie. Musze jeszcze kupić sobie jakieś nowe spodnie.
-Spoko. Cześć.
Pożegnałem się i poszedłem w kierunku sklepów z ciuchami.
-Hej. Sam? – usłyszałem zdziwiony głos. Odwróciłem się. Zobaczyłem Uchihę.
-Cześć. Co sam?
-No jeszcze nigdy cie nie widziałem bez stadka wzajemnej adoracji tak zwanych twoich przyjaciół.
-Musieli iść, a ja musze jeszcze wzbogacić swoją garderobę o parę spodni.
-Okej. To może ci pomóc?
-W czym?
-Ty to jednak jesteś głupi -powiedział. a zanim ja zdążyłem zaprotestować odpowiedział:
-W wyborze spodni.
-Aha, no dobra.
-To ile mniej więcej chcesz na nie wydać?
-100- 150
-Okej no to tutaj jest fajny sklep, chodź.
-Idę, idę.
Poszedłem za nim. Zaczęliśmy się rozglądać za jakimiś fajnymi spodniami. Po 15 minutach mieliśmy wybrane jakieś 10 par. Poszliśmy do przebieralni. Uchiha usiadł na fotelu przed przebieralnią i kazał mi do niej wejść. Wszedłem, wziąłem pierwsze z brzegu spodnie, których ja na pewno nie wybrałem, założyłem i otworzyłem drzwiczki żeby stanąć w nich przed Sasuke, który dziwnie na mnie spojrzał i pokręcił głową na nie. Byłem tego samego zdania więc zamknąłem drzwi i ubrałem coś co na pewno wybrał Uchiha żeby sie ze mnie pośmiać.
- No ty chyba sobie żartujesz. – powiedziałem.
-Wychodź, nie marudź. -powiedział już lekko rozbawionym głosem. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na Uchihe. Siedział na fotelu śmiejąc się, ale próbując sie uspokoić.
-Wyglądam jak debil.
Znowu zaczął sie śmiać. A ja znowu pomyślałem jaki jego uśmiech jest piękny. Westchnąłem próbując stłumić tę myśl.
-Ej! -krzyknąłem, ale też zacząłem sie śmiać. Wszedłem do przebieralni.
Tak minęło 1,5 godziny. W końcu jednak wybrałem jedną parę, albo raczej Uchiha wybrał. Zapłaciłem i wyszliśmy ze sklepu.
- Jeszcze nigdy nie widziałem jak sie śmiejesz.
- Taak -jego głos stał sie chłodniejszy.
-Powinieneś częściej się śmiać. Twój uśmiech jest ładny.
Minęło kilka sekund zanim zorientowałem się co powiedziałem.
-Przepraszam. Jestem zmęczony to dlatego takie żenujące rzeczy mówię.
-Spoko -ale jego głos był jeszcze chłodniejszy -Muszę już iść. Cześć.
Zastanawiałem się co się stało. Przecież nie było tak źle. Przyznaję nawet, że miło spędziliśmy czas. I jestem pewny, że on też sie dobrze bawił. O co mu mogło chodzić?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Stanąłem przed drzwiami mojego domu. Otworzyłem swoją torbe w poszukiwaniu kluczy, ale ich nie znalazłem. Przeszukałem kieszenie. Nic.
-Świetnie- mruknąłem.
–Emm. Myślę, że mam coś twojego. -usłyszałem za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem Uchihę, który wyciągał rękę, żeby podać mi klucze.
-Dzięki- powiedziałem.
-Spoko. To ja idę.
-Czekaj! -prawie krzyknąłem- to znaczy…ee…może wejdziesz na chwile? Jadłeś już obiad?
-Nie -odparł chłodno.
-No to chodź, draniu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że wam się spodoba. W tym rozdziale nie wydarzyło się zbyt wiele, ale jak to mówią początki zawsze są nudne. Jeśli zauważycie jakiś błąd to piszcie. Jeżeli ogarnę jak sie tu robi korekty to poprawię tekst.

1 komentarz:

  1. Całkiem nieźle jak na pierwsze opowiadanie. Pisz więcej a podniesiesz poziom. Jest trochę zgrzytów logicznych w zachowaniu bohaterów i niektóre reakcje są sztuczne ale wyrobisz się:)
    pozdrawiam eQ

    OdpowiedzUsuń