niedziela, 21 lipca 2013

What just happen?

Jeśli zobaczycie jakiś błąd to mi wypominajcie, bo pisałam to dwa razy, gdyż pisałam to na telefonie (nowym) i chciałam skopiować, ale z moim geniuszem to usunęłam i musiałam pisać od nowa. Czasem załamuję samą siebie. 
I ślicznie proszę o komentarze. Prrroooszę. :)
***
Co się właśnie stało? Co ja zrobiłem? Co ja do cholery zrobiłem? 
Wszystko zepsułem. Wszystko! On...on mnie teraz znienawidzi. Już się do mnie nie odezwie. Nawet na mnie nie spojrzy. Nie, ja tego nie przeżyję. Co ja narobiłem?
Spojrzałem przerażony w jego zdziwione oczy. 
To...ja...po prostu...samo jakoś tak. Nie chciałem! 
Chyba. Poczułem jak robi mi się słabo. 
No bo... Ja... 
Stałem sobie na korytarzu pod naszą salą lekcyjną i zastanawiałem się jaką tragedią są lekcje historii i co za kretyn wymyślił, aby nauczać tego w szkole. Wtedy podeszła do mnie Hinata. Chwilę się na mnie patrzyła, a potem zaczęła coś mówić. Albo raczej jąkać się. Nigdy nie wiedziałem dlaczego tak robi. Z innymi rozmawiała normalnie, tylko przy mnie tak dziwnie się zachowywała. Z jej słów wyłapałem tylko "Naruto" i coś zbliżonego do "kocham". Nie mniej jednak kiedy ona tak sobie mamrotała, ja całkowicie ją zignorowałem. Całą swoją uwagę zwróciłem na niego. 
Na tego przystojnego, aroganckiego, seksownego i niedostępnego bruneta, który otwierał się tylko przede mną. No nie całkowicie. Nigdy nie chciał wyjawić mi żadnego swojego sekretu i często się o to kłóciliśmy. Znaliśmy się bardzo długo. Jednak jakiś czas temu spojrzałem na swojego przyjaciela pod innym kątem. Spokojnie mógłbym powiedzieć, że się w nim zakochałem. 
Stał niedaleko ode mnie. Koło niego jak zwykle można było ujrzeć różowowłosą. Kiedyś ją lubiłem, ba, wydawało mi się nawet, że ją kochałem. Zawsze kiedy przedstawiałem ją Sasuke jako dziewczynę idealną on się ze mnie wyśmiewał. Jednakże od jakiegoś czasu zaczęła mnie irytować. Cały czas kleiła się do bruneta, wszędzie za nim chodziła i nie dawała mu spokoju. Zachowywała się jak zwykła dziw... Wszystkim chwaliła się jak to ona kocha Uchihę i Sasuke bardzo dobrze wiedział jakie dziewczyna żywi do niego uczucia. Jednak kiedyś bardzo dobitnie wyjaśnił mi, że dziewczyna obchodzi go tyle co zeszłoroczny śnieg.
A teraz dosłownie wisiała na nim. I wtedy, nagle, ni stąd ni zowąd stanęła na palcach i pochyliła się w kierunku bruneta z zamiarem pocałowania go. Nie, nie, nie. Ona nie mogła go pocałować. 
Nie zastanawiając się nad tym co robię podbiegłem do nich, odepchnąłem dziewczynę i wpiłem się w usta czarnookiego.
Przez krótki moment, dosłownie sekundę, mogłem rozkoszować się miękkością warg bruneta. Po chwili zdałem sobie sprawę z tego co robię i odsunąłem się od niego. 
Popatrzyłem na niego przerażony. Jednak zdziwienie na jego twarzy ustępowało powoli lekkiemu uśmiechowi i radosnym iskierkom w jego cudownych oczach. Czułem, że mógłbym w nich utonąć...
Zaraz, zaraz...uśmiech i jakie iskierki?! Radosne?!
Teraz to ja popatrzyłem na niego zdumiony. Choć trzeba przyznać uśmiech to on ma. Uchiha patrzył się na mnie jeszcze przez chwilę, a potem pochylił się i znów złączył nasze wargi ze sobą. Byłem zdziwiony i tak szczęśliwy, że nie wpadłem na pomysł aby oddać pocałunek. Chłopak odsunął się ode mnie na kilka centymetrów. Czułem, że mógłbym zostać w tej pozycji do końca świata. Ja stojący na palcach, oparty o jego tors, z uśmiechem na twarzy wpatrujący się w jego radosne oczy i on, patrzący na mnie, z lekkim uśmiechem i dłońmi na moich biodrach. Nie wiem nawet kiedy się tam znalazły.
-To co z tym sekretem?- zapytałem.
-Zakochałem się w moim idealnym przeciwieństwie.-odparł z uśmiechem i znów delikatnie mnie pocałował. Tym razem zacząłem nieśmiało oddawać pocałunek. Odsunęliśmy się od siebie, a Sasuke oparł swoje czoło o moje. Patrzyliśmy na siebie.
-Kocham twoje oczy.-powiedział, a ja się zaśmiałem.
-A ja ciebie.-odpowiedziałem.
I wtedy usłyszeliśmy gwizdy i pokrzykiwania. Spojrzeliśmy na korytarz pełen uczniów. Wszyscy patrzyli się na naszą dwójkę. Niektórzy patrzyli z odrazą, a inni nawet klaskali. Hinata stała osłupiała, a Sakura siedziała na podłodze coś do siebie mówiąc. 
Spojrzałem jeszcze raz na Sasuke i zaśmiałem się głośno. On zaśmiał się cicho, ale tak, że tylko ja mogłem to usłyszeć.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Memory

To miał być one shot, ale wyjdzie opowiadanko miniaturka. Zdałam sobie sprawę, że nie będę miała szansy go dokończyć, gdyż iż wybywam do koleżanki na tydzień i nie będę miała czasu pisać. Stwierdziłam też, że dawno nic nie dodawałam i podbudowało mnie to. Na pomysł wpadłam jadąc autobusem i czytając rozdział książki Kinga. W ogóle nie ma w niej nic o homoseksualistach, a w tym momencie, w którym wpadłam na ten pomysł nie było nawet nic o miłości. Jestem trochę dziwna...a przynajmniej zboczona jak twierdzą moi znajomi xD. Miłego czytania.
***
Rozdział 1
Poczułem jego usta na swoich. Jedna jego dłoń spoczywała na moim biodrze, a druga oparta na moich plecach przyciągała mnie do niego. Wplotłem palce w jego czarne włosy. Nasze torsy stykały się ze sobą, ale ja chciałem być jeszcze bliżej niego choć zdawało to się niemożliwe.
Poczułem jak lekko popycha mnie w kierunku łóżka. Nie opierałem się, wiedziałem czego chce, a ja chciałem tego samego. Opadłem lekko na łóżko, czując pod plecami miękką pościel. Na chwilę odsunął się od moich ust, ale zaraz do nich powrócił. Powoli schodził niżej.  Zaczął całować moją szyję. Wszystkie jego ruchy były delikatne, jakby się bał, że się rozpadnę. Przyciągnąłem jego twarz do mojej, znów łącząc nasze wargi ze sobą.
Nagle usłyszałem głośny dźwięk.  Spojrzałem w czarne oczy pełne pożądania, a kiedy mrugnąłem to wszystko zniknęło.

Patrzyłem na mój pokój. Nie był duży. Ściany pomalowane były jasno- zieloną farbą, a półki trochę ciemniejszą. Z okna mojego pokoju wychodził widok na ogród i na małe domki, które były podobne do mojego. Mieszkałem tu od trzech lat. Sam. Cóż to trzeba przyznać, szczęścia do miłości to ja nie miałem.
Westchnąłem, odsunąłem kołdrę i wstałem. Poszedłem  do łazienki, wszedłem pod prysznic i odkręciłem zimną wodę.
Znowu o nim śniłem. Znowu! To już chyba tysięczny raz. Jestem głupcem. Och, jaki jestem głupi! To był tydzień. TYDZIEŃ! Ale ja oczywiście musiałem się zakochać. Bo do mojego mózgu (albo serca, ale wolałem o tym nie myśleć) nie docierało, że już więcej go nie zobaczę.
To było 2 lata temu. Miałem 20 lat i wyjechaliśmy ze znajomymi do Francji na wakacje. Mieliśmy nocować  w domu wujka, któregoś znajomego.  Było z nami kilka osób, których nie znałem. W tym on. Miał na imię Sasuke. I był znajomym mojego przyjaciela Gaary. Już w pierwszej chwili gdy go zobaczyłem wydał mi się po prostu idealny, a jak dowiedziałem się od Gaary, że on także woli chłopców to myślałem, że się rozpłynę.
Wydawał się…jakby to powiedzieć, niedostępny. Obojętny na wszystko, arogancki, sarkastyczny, ironiczny i bardzo przystojny. Z początku w ogóle się do mnie nie odzywał. Chciałem do niego zagadać, ale nie miałem odwagi. Jednak po jakimś czasie, oczywiście dzięki niemu, zaczęliśmy się lepiej poznawać. Okazało się iż wiedział o moich preferencjach. Gdy lepiej go poznałem nadałem mu miano idealnego faceta.
Kiedy zrobiliśmy w domu małą imprezkę, wydarzyło się coś o czym śniłem od dawna. Troszeczkę pijani i prawdopodobnie ‘zjarani’ (ani Sasuke, ani ja nie paliliśmy, ale w domu było pełno dymu, więc było to możliwe) zaczęliśmy rozmawiać o chłopakach. Z jakimi byliśmy, jakich typów nienawidzimy i jaki byłby nasz wymarzony. Ja oczywiście musiałem palnąć jakieś głupstwo (choć na usprawiedliwienie dodaję, że byłem wstawiony) i powiedziałem mu, że mój wymarzony chłopak to on. Zaśmiał się wtedy cicho i lekko przechylił głowę w moją stronę. Nasze usta prawie się stykały. Pokonałem kilka dzielących nas centymetrów i dotknąłem jego warg. Pocałunek był delikatny, ale namiętny. Nie mogłem się od niego oderwać. Ba, ja nie chciałem się od niego oderwać. To uczucie było wspaniałe. Nie istniało dla mnie wtedy nic, prócz jego ust i języka. O ile dobrze pamiętam otworzyły się wtedy drzwi od pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy, zdaje się, że była to kuchnia, ale my nie zwróciliśmy uwagi, kto tutaj wszedł. Byliśmy…zbyt zajęci. Lecz nagle on odsunął się ode mnie. Z moich ust wydobył się jęk niezadowolenia. On znowu cicho się zaśmiał i objął mnie ramieniem. Powiedział wtedy, że odkąd tylko mnie zobaczył chciał to zrobić. Minęły dwa dni, choć dla mnie były to wieki. Zdawało mi się jakbym wiedział o nim wszystko. I wtedy, już na trzeźwo, stało się to, o czym marzyłem jak tylko mnie pocałował.
I właśnie o tym śniłem od dwóch lat.
Próbowałem o nim zapomnieć. Chodziłem na różne imprezy, poznawałem różnych mężczyzn, ale w głowie miałem tylko jednego. Tak bardzo nienawidziłem tego uczucia, które się we mnie pojawiło. I byłem także zły na samego siebie. Bo się zakochałem. Bo tak nie powinno być.
Nagle usłyszałem dzwonek mojego telefonu.
-Halo?-zapytałem.
-Cześć Naruto!- odpowiedział wesoło Gaara.
-A to ty. Cześć.
-A co ty taki przygnębiony?
-…
-Znowu ci się śnił prawda.
-Och Gaara mam tego dosyć.
-Wiesz, że nie mogę ci pomóc. Sasuke wyjechał. Nie wrócił jeszcze do domu. Ale mam pomysł. Powinieneś się stąd wyrwać. Pojedźmy gdzieś. Gdzieś, gdzie będziesz mógł zapomnieć. Na przykład w góry albo…
-Nad morze- podsunąłem mu.
-No właśnie. Przecież nie masz nic zobowiązującego.
-No nie wiem.- odpowiedziałem bez przekonania, choć już wiedziałem, że się zgodzę.
-No dalej Naruto. Proszę!- nalegał błagalnym tonem przeciągając samogłoski.
-Okej, dobrze.- odparłem w końcu.
-Tak! To ty się nic nie martw tylko się pakuj, a ja się wszystkim zajmę. Jutro rano wyjeżdżamy.
-Planowałeś to już wcześniej prawda?-odparłem rozbawiony.
-Oj tak. To pa Naruto.

-Pa.

sobota, 25 maja 2013

All at once


Rozdział 1
-Sam to zrób! Ja mam już dosyć!- krzyknął Naruto.
-Jesteś moim niewolnikiem. Masz mnie słuchać i wyrażać się do mnie z szacunkiem. Już i tak traktuję cię ulgowo.- odparł ze spokojem Sasuke.
-Czy ty…pan zdaje sobie sprawę, że my też jesteśmy ludźmi i możemy być wyczerpani?!
-Gdybyś wiedział jak inni traktują swoich niewolników, doceniłbyś jak tutaj żyjesz.- odpowiedział.
-Możesz mi…może mi pan cały czas nie przypominać, że jestem chłopem, niewolnikiem?! Bo ja to wiem! I jestem kim jestem. Nie da się tego zmienić.
-Dałoby się…- zaczął Sasuke.
-Daj spokój! Wiesz dobrze, że żaden normalny szlachcic nie zakochałby się w niewolniku zmieniając przy tym jego pozycję w społeczeństwie- powiedział Naruto nadal krzycząc.
-Może nie…a może tak. Nie wiesz tego.
-No tak. Już widzę siebie na ślubie ze szlachcicem, który oddaje mi połowę swojego majątku.- odparł sarkastycznie.
-Twoja miłość może być bliżej ciebie niż sobie to wyobrażasz…-urwał.
-Myślisz o kimś z twojej rodziny?-zastanawiał się Naruto.
-No tak.
Naruto zastanowił się kogo tu widywał. Wiedział, że Sasuke ma na myśli chłopaka, bo ten wiedział o jego preferencjach. Zdawało mu się, że widział tu tylko Sasuke i dwóch jego kuzynów. Pierwszy jest ogromnym materialistą i łasy na pieniądze, a drugi ma dziewczynę i nie widzi poza nią świata. To znaczy, że…on ma na myśli…siebie. Naruto poczuł jak nogi się pod nim uginają.
-Nieważne.- skończył szybko Sasuke- Muszę już iść. A ciebie proszę, żebyś wykonał swoje zadanie.
I wyszedł. Wyszedł zostawiając zszokowanego Naruto samego. Chłopak stał tam kilka minut, wpatrując się bezmyślnie w drzwi, przez które wyszedł jego pan. Po jakimś czasie ocknął się i ruszył wykonać swoją pracę. Zapomniał zupełnie o wcześniejszej kłótni między nim, a Sasuke.
Kiedyś, kiedy ojciec pierwszy raz go przyprowadził miał 15 lat, a Uchiha 17. Spodobał mu się. Siedemnastolatek był blady, miał onyksowe oczy i kruczoczarne włosy. Był bardzo przystojny. Zresztą Naruto nadal tak uważał. Teraz był 2 lata starszy i wiedział, że nie ma co zawracać sobie nim głowy. W końcu ich pozycje tak bardzo się różniły. Szlachcic i chłop. To po prostu nie mogło istnieć. Nie przeszkadzało mu to oczywiście wzdychać do niego za każdym razem gdy go widział, ani po prostu się w nim zakochać.
-Zakochać?- pomyślał Naruto-Jestem w nim zakochany? Może po prostu się mi podoba. Przecież każdy kto go zna widzi, że…no dobrze możliwe, że jestem w nim zakochany. I teraz okazało się, że on też mnie lubi…NIE! PRZESTAŃ NARUTO! To nie jest możliwe. On miał pewnie na myśli kogoś, kogo ty teraz nie pamiętasz!
Ale nie mógł przestać o tym myśleć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zmęczony po wykonanej pracy, poszedłem do mojego pokoju. Miałem tu lepiej niż reszta niewolników. Nigdy tak naprawdę nie wiedziałem dlaczego byłem lepiej traktowany. Napiłem się świeżej wody, która stała na stoliku, i położyłem się na łóżku. Przez cały dzień starałem się przypomnieć kogoś jeszcze, kogoś, kogo mógł mieć na myśli Sasuke. Nie znalazłem nikogo.
Z jednej strony cieszyłem się, bo to prawdopodobnie oznaczało, że chodziło mu o mnie. A z drugiej wydawało mi się to tak absurdalne i abstrakcyjne…
Cały czas o nim myślałem. Zdałem sobie sprawę, że naprawdę jestem w nim zakochany. Przypomniałem sobie jak, gdy byłem młodszy, stwarzałem różne niedorzeczne historie na temat tego jakby to Sasuke wyznaje mi miłość.
Zachichotałem, zdając sobie sprawę jaki jestem głupi.
Nagle usłyszałem ciche pukanie. Wstałem westchnąwszy i otworzyłem drzwi. Za nimi ujrzałem Sasuke.
-Tak?- zapytałem zdziwiony.
-Ja…chciałem cię przeprosić.
-Mnie? Za co?- zdziwiłem się jeszcze bardziej.
-No bo… wiesz… nie musisz się do mnie zwracać per pan… i…no bo… dałem ci to zadanie…- powiedział jąkając się- Ale chciałem żeby było zrobione jak najlepiej więc… zleciłem je tobie.
-A-aha- nie wiedziałem co powiedzieć. Przyszedł tu do mnie, przeprosił, a przecież wcale nie musiał. Był moim panem miał prawo mnie krytykować, zresztą nie poczułem się urażony. Chociaż pewnie gdyby nie zaczął tego o miłości byłbym wściekły. Serce zaczęło bić mi szybciej.
-Naruto…ja…-zaczął.
-Chyba się zakochałem…- przerwałem mu- W tobie…
Otworzył szeroko oczy w zdumieniu. Nagle drzwi się otworzyły. Popatrzyłem na nie i zobaczyłem Saia.
-Sasuke-sama ktoś pilnie chce się z panem spotkać.
-Ta-tak…Już idę- odparł Sasuke, cały czas patrząc na mnie. Zarumieniłem się pod tym spojrzeniem.
-Przepraszam Naruto- szepnął i wyszedł.
Przez kilka minut stałem jak słup i patrzyłem na zamknięte drzwi. Wyszedł, znowu wyszedł i znów zostawił mętlik w mojej głowie. 
-Co ja najlepszego zrobiłem?- Opadłem bezwładnie na łóżko.-  A jak mnie stąd wyrzuci? Poczuł obrzydzenie tym, że mi się podoba? Nie powinienem był mu tego mówić... O jeny co ja zrobiłem?
Zerwałem się z łóżka i wybiegłem z pokoju. Zbiegłem po schodach do korytarza i zamarłem. Sasuke stał przy drzwiach twarzą do mnie, ale nie sam. Stał i przytulał chłopaka. Mężczyzna miał długie czarne włosy  i czarny płaszcz, ale nie widziałem jego twarzy. I nie chciałem widzieć. Spojrzałem na Sasuke, który patrzył na mnie. Już miał coś powiedzieć, ale odezwał się mężczyzna, który nie zauważył mojej obecności.
-Kocham cię Sasuke, zawsze cię kochałem.
Sasuke spojrzał na mnie z przerażeniem.
-Naruto- powiedział.
Ale ja tylko odwróciłem się i wybiegłem z korytarza do salonu. Nikogo tam nie było, więc biegłem dalej. Dotarłem do drugich drzwi wyjściowych. Odwróciłem się i usłyszałem jak Sasuke mnie woła. Po policzku spłynęła mi łza.
-Naruto- usłyszałem dużo bliżej.
Szybko ją otarłem i wybiegłem z folwarku. Byłem zły. Zły na Niego i na siebie jednocześnie. Jak mogłem być tak głupi i uwierzyć, że on rzeczywiście coś do mnie czuje. I jak on mógł obściskiwać się z jakimś chłopakiem zaraz po tym jak mu powiedziałem, że…
Znów po policzkach spłynęły mi łzy, ale nie obchodziło mnie to. Czułem ból. Byłem smutny i zawiedziony. Zrobił mi nadzieję a potem tak po prostu… Nawet nie mogłem o tym myśleć.
Zdałem sobie sprawę, że wszyscy mnie obserwują. Niech sobie patrzą, że płaczę. Tego mi chyba nie zabronią. A propos ludzi. Rozejrzałem się. Byłem już w mieście. I co ja mam teraz ze sobą zrobić? Przyszło mi do głowy, żeby może wrócić do ojca. Ale on by pewnie kazał mi tam wrócić bez względu na wszystko. A ja nie chciałem. Nie chciałem tam być, żyć spokojnie i patrzeć jak najważniejsza dla mnie osoba spędza cały swój czas z człowiekiem, którego kocha wydając mi w międzyczasie rozkazy.

piątek, 3 maja 2013

Am I fell in love with you?

Rozdział 3 
Naruto obudził się. A w zasadzie go obudzono.
-Naruto.- ktoś dotknął jego ramienia i zaczął lekko nim potrząsać.- Naruto.
Uchylił jedno oko i szybko je zamknął pod wpływem słońca, które puszczało promienie przez wielkie okna w jego pokoju. 
-Saaasukeeee... wyjdź...i wyłącz po drodze to słońce!
Chłopak zachichotał, ale zaraz się uspokoił.
-Naruto jest 10 godzina i jestem strasznie głodny.
-Człowieku, o której ty wstajesz? 
-Zwykle tak jak ty teraz, ale obudziło mnie walenie do drzwi.
Naruto usiadł na swoim łóżku, na którym przysiadł też Sasuke.
-Kto to był?
-Nikt ważny.- odpowiedział szybko Uchiha. A widząc sceptyczne spojrzenie Uzumakiego dodał- Naprawdę.
-No, ale kto? Powiedz miii!
-To nie jest istotne. Wstawaj i daj mi śniadanie.- przerwał lamentowanie blond włosego.
-Dam ci, jak mi powiesz.- powiedział Naruto wstając. Miał na sobie tylko bokserki. Usłyszał jak Uchiha głośno przełyka ślinę. Spojrzał na niego i zauważył, że chłopak patrzy wszędzie byle nie na niego.
-Sakura.- powiedział Sasuke wstając- a teraz chodź i daj mi jeść. Ale najpierw się ubierz. 
I wyszedł. Naruto nie wiedział o co mu chodziło. Wstał, ubrał się i skierował się do kuchni. Otworzył lodówkę i wyciągnął z niej ser, szynkę, masło i majonez. Gdy zrobił już kanapki zawołał Sasuke.
-Eeee... Wiesz, że masz baaaardzo bardzo bardzo duży dom. - odkrzyknął Sasuke.
-Nie mów, że sie zgubiłeś- zaczął się śmiać Naruto.
-No bo... Wszedłem do, jak mi się zdawało mojego pokoju. 
I tam były drzwi, przez które przeszedłem. I znalazłem się w jakimś małym pokoiku, a drzwi sie zatrzasnęły i nie wiem gdzie mam iść, bo jest ciemno...
Naruto zaczął się śmiać.
-Poczekaj hahaha już po ciebie idę hahaha.
-Przestań się śmiać!- krzyknął Sasuke, ale po jego głosie można było rozpoznać, że też jest rozbawiony.
-Mów do mnie! Żebym wiedział gdzie jesteś.
-Dobrze. Ale co? Wiesz nigdy nie byłem bardzo rozmowny. Nie sądzisz, że powiedziałem już zbyt dużo słów jak na jeden dzień? A poza tym jak ty się tu orientujesz? Tragedia. Tyle pomieszczeń. Nie wiedziałem, że mieszkasz w tak dużym domu. A w ogóle to uważaj jak będziesz tu wchodził, bo tu jest sto...- przerwał mu huk. Naruto wszedł do pomieszczenia, w którym znajdował się Sasuke i potknął się o schodek, o którym mówił.
Pomieszczenie było małe więc upadł na Sasuke. Jego oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Podniósł głowę i zobaczył jak czarnowłosy uśmiecha się do niego. Naruto patrzył się na ten uśmiech i zrobiło mu się ciepło. Sasuke gdy się uśmiechał był po prostu piękny. Idealny. Nie zastanawiając się nad tym co robi Naruto połączył swoje usta z wargami Uchihy. Sasuke patrzył na niego zaskoczony. Po chwili ocknął się i delikatnie oddał pocałunek. Naruto zdał sobie sprawę z tego co robi i czuł, że nie powinien. Jednak było coś w chłopaku, którego całował,a w zasadzie który całował jego, że nie mógł się oderwać. Całował się już wcześniej. Jednak było to z dziewczyną i odczucia nie były tak intensywne jak  w tej chwili. Zdał sobie sprawę, że miło jest raz nie całować, ale być całowanym. Po chwili chłopcy odsunęli się od siebie. Mieli przyspieszone oddechy i, choć żaden tego nie widział, rumieńce na twarzach.
-Powiem ci... dobrze ci idzie chodzenie i rozpoznawanie sie we własnym dom...- zaczął Sasuke
-Przepraszam.- przerwał mu Naruto.
-Za co?
- No bo... ja cię... ja ciebie...- nie mógł wysłowić się jasnowłosy.
-Powiedz mi tylko jedno Naruto... żałujesz, że to zrobiłeś?- zapytał się spokojnie Sasuke.
Zapadła cisza. Naruto nie wiedział co ma powiedzieć. Nie wiedział nawet co czuł. Ale w czasie pocałunku był szczęśliwy. Ale jeśli Sasuke jest tak naprawdę zły, że to zrobił? No ale... odwzajemnił pocałunek.
-Ja...-zawahał się Naruto- Nie. Nie, ale czuję się trochę dziwnie.
-Czemu? Nie całowałeś się nigdy?- spytał Sasuke. Naruto nie mógł dokładnie zobaczyć jego twarzy, wiec nie dostrzegał jak bardzo szczęśliwy jest Uchiha.
-Całowałem. Jasne, że tak, ale wiesz...nigdy z chłopakiem.
Sasuke nie naciskał na chłopaka. Wiedział, że zrobił to pod wpływem impulsu jednak Naruto mimo słodkiego roztrzepania był rozsądny. Nie pocałowałby go żeby potem go zranić. Wiedział, że chłopak czuje się nie pewnie, wiec powiedział:
-Cieszę się, że to zrobiłeś.
-Naprawdę?- Uśmiechnął się i zapytał z nadzieją Naruto. 
-Tak- zachichotał Sasuke.
-Chyba powinniśmy stąd wyjść?
-Czemu jest tak przyjemnie i ciasno.- zaśmiał się Uchiha.
-O ty zboczuchu!- zawtórował mu Naruto.- Chodź. 
Naruto wstał i podał rękę Sasuke, który ją złapał i także wstał. Wyszli z pokoju i po chwili znajdowali się już w kuchni i dopiero tu puścili swoje dłonie. Naruto położył na stole talerz z kanapkami i usiadł naprzeciwko Sasuke. Zaczęli jeść śniadanie w ciszy. Naruto cały czas czuł na sobie wzrok Uchihy jednak nie był w stanie spojrzeć mu w oczy. Cały czas zastanawiał się czemu zrobił to co zrobił? I dlaczego po tym co zrobił czuje się tak inaczej, lepiej? I jakim sposobem Uchiha go nie uderzył po tym co zrobił i czemu on też wygląda na szczęśliwego? A to Uchiha, on nigdy nie jest szczęśliwy. 
Naruto miał straszny mętlik w głowie. Nie wiedział jak ma się teraz zachowywać w stosunku co do Sasuke. 
Nigdy nie podobał mu się chłopak. Ale dziewczyny też go nigdy tak bardzo nie pociągały. Chociaż jakby się zastanawiać zawsze obchodzili go bardziej chłopcy. Czy to znaczy, że jest gejem? W końcu pocałował Sasuke. 
Spojrzał na niego. Na jego twarzy widać było uśmiech, piękny uśmiech,ale to już zauważył wcześniej. W jego oczach, po raz pierwszy, mógł powiedzieć co Uchiha czuje. Mógł dostrzec iskierki szczęścia w jego onyksowych oczach. I wtedy zapragnął wstać i znowu go pocałować, jednak Uchiha go ubiegł. Usiadł obok Naruto lekko go pocałował. Widział jak przez całe śniadanie był zmieszany. Podejrzewał, że myśli nad tym co ma mu powiedzieć. Ale widział także, że chłopak jest zadowolony z tego co zrobił i z tego, że Uchiha go nie odrzucił. 
Naruto zarzucił ręce na ramiona Sasuke i usiadł na jego kolanach czym pogłębił pocałunek. Sasuke powoli obrysowywał językiem wargi Naruto, a ten aż jęknął z przyjemności w jego usta. Po chwili Sasuke odepchnął od siebie lekko Naruto czym go zaskoczył.
-Wiem, że nie można mi się oprzeć, ale chyba musimy porozmawiać.
-A...no tak jasne- Naruto nadal rozkojarzony pocałunkiem chciał zejść z kolan Sasuke jednak ten mu na to nie pozwolił.
-Naruto czy ty...- zaczął Sasuke.
-Nie wiem w ogóle co się dzieje. Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Nie mam zielonego pojęcia co robić. Z jednej strony dziwie się, że cię pocałowałem, a z drugiej jestem szczęśliwy. I...i...
-Spokojnie Naruto. Ja...chcę ci powiedzieć...ale...zakochałem się w tobie. Już jakiś czas temu. I nawet mi się nie śniło, że mnie pocałujesz. Bałem się odrzucenia dlatego nic nie zrobiłem. A wtedy ty się do mnie przysiadłeś, a potem mówiłeś o moim uśmiechu i że powinienem uśmiechać się częściej. Byłem taki szczęśliwy, ale potem powiedziałeś, że jesteś zmęczony i pleciesz głupstwa...wtedy...ale gdy już byłem koło domu i szukałem kluczy zauważyłem, że są tam też twoje, więc poszedłem do ciebie, a ty zaprosiłeś mnie do środka i na ten film. Ja po prostu nie wiedziałem czemu to robisz. Zawsze mnie nienawidziłeś, a wtedy tak zwyczajnie o tym zapomniałeś.
Naruto patrzył w szoku na Uchihe. Analizował to co powiedział. Jednak jedyne co udało mu się zapamiętać to to, że czarnowłosy jest w nim zakochany. 
-Zakochany- szepnął cicho Naruto. Zarzucił ręce na jego szyję i przytulił się do niego. 
-Nie nienawidzę cię- powiedział już głośniej. Sasuke usłyszawszy to przyciągnął Naruto bliżej do siebie. A on nie wiedział co jeszcze powiedzieć. Nigdy nie czuł nienawiści do Uchihy. Po prostu z nim rywalizował. A teraz w jego ramionach czuł, że powinien w nich być. Jakby znalazł swoje miejsce na ziemi i osobę, z którą to miejsce może dzielić, musi dzielić. Czyżby...
-Ja...- zaczął niepewnie blond włosy- chyba też się w tobie...zakochałem...
Uchiha zadrżał czując oddech chłopaka na swoim uchu. Jednak tego co czuł nie dało się opisać. Miał ochotę wstać i zacząć skakać, a potem wybiec z domu i ogłosić całemu światu, że Naruto jest w nim zakochany. 
Naruto odchylił trochę głowę i znów złączył ich usta ze sobą. Było to tylko muśnięcie, jednak od tego i od wyznań chłopców rozrywało od środka.
-Czy to znaczy, że ja i ty...że my...-zaczął cichutko Naruto.
-Czy zostaniesz moim chłopakiem?- zapytał się głośno Uchiha.
Naruto energicznie pokiwał głową na tak. Sasuke zaśmiał się i przytulił chłopaka. Swojego chłopaka.

sobota, 27 kwietnia 2013

Evening in my house


Rozdział 2
Weszliśmy do domu.
-Sorka za bałagan ale jak widać lekkie malowanko.
-Łał. Mieszkasz to sam?- zapytał się Uchiha.
-Co się dziwisz? Przecież ty też mieszkasz sam.- To była prawda. Oboje straciliśmy rodziców w młodym wieku.
-No tak, ale mój dom nie jest taki duży.
-Nooo…Tak naprawdę to ja nie do końca chciałem tu mieszkać…
-To dlaczego tu mieszkasz? Przecież wcześniej mieszkałeś u swojego ojca chrzestnego. Nie mogłeś tam zostać?
-Chciałem, ale on i Tsunade stwierdzili, że dom na 16 urodziny to wspaniały prezent i namawiali mnie do jego przyjęcia.
-Okeej. Brzmi to jakbyś im przeszkadzał i chcieli się ciebie pozbyć.
-No w sumie narobiłem im trochę kłopotów. Głównie przez ciebie.
-To ty zaczynałeś "olśniewać" inteligencją.- odparł sarkastycznie.
-No przecież, bo ty jesteś taki mądry.
-No w porównaniu do ciebie...
Już miałem mu się odgryźć, ale zadzwonił telefon. Podszedłem do niego i odebrałem. To była Sakura.
-Halo? Naruto? Czy jest u ciebie Sasuke?
-No…jest.
-Możesz go poprosić?
Odwróciłem się do Uchihy i podałem mu słuchawkę.
-Halo?- zapytał się.
Nie chciałem podsłuchiwać, więc poszedłem do kuchni. A w ogóle skąd Sakura wiedziała, że ten drań jest u mnie?
-Tak. I daj mi już spokój!- usłyszałem głos Uchihy  wchodzącego do kuchni i odkładającego słuchawkę na blat stołu.
-Co tak ostro Uchiha?
-Nieważne.
Wzruszyłem ramionami.
-Na obiad są dwie opcje. Ramen albo, jeśli musisz, spaghetti. Co chcesz?
-Obojętnie- odpowiedział, ale po kilku sekundach dodał- spaghetti.
Zaśmiałem się. Byłem trochę zdziwiony, bo wydawałoby się, że Uchiha coraz bardziej się otwiera. Wykorzystałem to pytając czemu tak nagle wyszedł ze sklepu.
-Ieaze- wybełkotał z pełnymi ustami- sienie otuesz.
-Co?- zapytałem śmiejąc się- co ty powiedziałeś?
-Że nieważne i że świetnie gotujesz.
-Ahaa. I EJ! I dzięki.
-I tak ci nie powiem.- odparł widząc moje proszące spojrzenie.
-No wiem.
Zapadła niezręczna cisza.
-No to ja się będę zbierał.- powiedział nagle Uchiha.
-Już?
-A co chcesz żebym został?- odpowiedział pytaniem, trochę zdziwiony i z, jak mi się wydawało, lekkimi iskierkami radości w oczach.
-Nooo, obejrzymy jakiś film albo porobimy coś innego.
-Coś ty taki gościnny?
Wzruszyłem ramionami.
-Okej, ale ja wybieram film.- powiedział.
Poszliśmy do salonu. Uchiha cały czas rozglądał się po mieszkaniu, nadal oszołomiony jego rozmiarem. Nagle rozszerzył oczy w zdumieniu.
-Łaaał. Masz kino domowe. Skąd ty bierzesz na to kasę?
-To Jiraiya…- urwałem- wiesz jak tak teraz myślę to kupował mi wszystko co chciałem, żebym tylko tu zamieszkał…
Uchiha zaśmiał się.
-Nikt cię nie chce! Hahaha.
Patrzyłem jak się śmieje. Naprawdę miał ładny uśmiech. Niestety zauważył, że mu się przyglądam i uspokoił się, a jego uśmiech zszedł mu z twarzy.
-No to z takim sprzętem chyba…- zaczął.
-Horror- skończyliśmy razem.
Włożyłem płytę do DVD, usiadłem na kanapie, a Uchiha obok mnie. Włączyłem wszystko i zaczął się film. Po godzinie poczułem ciężar na ramieniu. Spojrzałem na nie i zobaczyłem śpiącego Uchihę, niezdającego sobie chyba sprawy jak słodko wygląda przez sen. Bez tego chłodu, obojętności na twarzy. Był tylko spokój, który rozprzestrzeniał się wewnątrz mnie, kiedy na niego patrzyłem. Westchnąłem. Cały dzień miałem o nim podobne myśli, więc powoli zaczynałem się przyzwyczajać. Wyłączyłem telewizor i wstałem powoli żeby go nie obudzić, poszedłem do kuchni nalać sobie szklankę wody.  Jeszcze raz na niego spojrzałem i popatrzyłem na zegarek. Późno.
-Sasuke?-mruknąłem. Coś tam wymamrotał.
-Sasuke- powtórzyłem trochę głośniej- Obudź się.
-Co?- zapytał się zdezorientowany i usiadł.
-Wstawaj. Nie możesz spać na kanapie. Wszystko cię będzie bolało.
-Uzumaki!- opadł z powrotem na sofę- tylko po to mnie obudziłeś?
-Chodź na górę tam jest pokój i, co najważniejsze, łóżko, na którym mógłbyś się położyć.
-Równie dobrze mogę iść do siebie.
-Niby taki geniusz, a nie widzi różnicy między 3 ulicami a 11 schodami w górę- zaśmiałem się, a on ziewnął.
-No dobra gdzie masz ten pokój?
-Chodź.
Poszliśmy na górę. Pokazałem mu pokój „gościnny”. Jiraiya przychodził tu gdy ostro pokłócił się z Tsunade.
-Po co ci…
-Nie pytaj mi po co mi ta sypialnia. Nie mam pojęcia po co mi większość rzeczy, które tu są. Po prostu sobie leżą, aż zgadnę do czego służą.
Zachichotał, a potem ziewnął. Dotarliśmy do pokoju i zacząłem ścielić mu łóżko, ale stwierdziłem, że czemu to ja mam się męczyć skoro to on ma tu spać.
-Masz pościel sobie.- powiedziałem podając mu poszewki na kołdrę i poduszkę.
-I tu się kończy gościnność- mruknął zaczynając walkę z poduszką.
Zaśmiałem się.
-Drzwi naprzeciwko to moja sypialnia. Gdybyś czegoś potrzebował krzycz. A drzwi na prawo od tego pokoju to łazienka. Możesz się umyć, wykąpać lub co tam chcesz. Choć widząc twoje zmęczenie zrobisz to jutro rano.- Dodałem patrząc na Uchihę, który kończył bitwę z pościelą.
-No…- mruknął i opadł na lóżko, twarzą w poduszce.
-Rozumiem. To dobranoc.
-No…- powtórzył.
Wyszedłem zamykając drzwi. Poszedłem do swojego pokoju i ja również po prostu osunąłem się na łóżko.

The beginning of "friendship"



Rozdział 1
Usłyszałem budzik. Nienawidzę poniedziałków, a ten tydzień będzie straszny. Mam zacząć przyjaźń z Panem Idealnym. To będzie żałosne.
* * *
-Cześć Naruś! – wydarł się Kiba.
Nienawidzę gdy ludzie tak na mnie mówią. Ta odzywka była denerwująca. Już miałem mu coś powiedzieć, ale Neji odezwał się przede mną:
-Kiba, nie denerwuj go jeszcze bardziej. Już ma swoją misję.
Cała czwórka zaczęła się śmiać.
-Debile – mruknąłem.
Usłyszeliśmy dzwonek i weszliśmy do klasy. Kiba szturchnął mnie, uniósł brwi i wskazał głową na ławkę, przy której siedział chłopak. Był blady,wysoki, miał kruczoczarne włosy i chłodne, czarne oczy. Sasuke Uchiha. Westchnąłem. Mimo 24 zdziwionych wpatrzonych we mnie osób usiadłem koło tego drania.
-Cześć – mruknąłem.
Uchiha popatrzył się na mnie jak na kretyna, ale o dziwo nic nie powiedział. Uśmiechnąłem się lekko. W końcu rozpoznawano mnie przez mój olśniewający uśmiech…a skromność to moje drugie imię.
-Powiedziałem: Cześć. -powtórzyłem.
-I czego po tym oczekujesz, młocie?
-Draniu…
-Uchiha! Uzumaki! Na mojej lekcji ma być cisza! Po lekcji sobie poflirtujecie!
No tak Ebisu chce być „na czasie”. Nauczyciele myślący, że rozumieją młodzież…
-Hehe. Przepraszamy.
Uchiha tylko prychnął. Wielka Gwiazda. Co za idiota. Usłyszałem chrząknięcie. Spojrzałem na Narę. Uśmiechnął sie idiotycznie pokazując palcem Uchihę. Przewróciłem oczami i popatrzyłem na ławkę. Leżała na niej kartka z zeszytu, a na niej napisane było: „czego chcesz, młocie?”. Popatrzyłem na Uchihę. Siedział, notując w zeszycie to co mówił Ebisu. „dlaczego myślisz, że czegoś chcę?” odpisałem. „bo ze mną usiadłeś” przeczytałem. Patrzyłem zdziwiony. Zero wyzwisk, zero sarkazmu, zero upokorzenia mnie, nic. „kim jesteś i co zrobiłeś z Uchihą?” . Już miałem mu podsunąć kartkę, ale zadzwonił dzwonek. Uchiha zgarnął swoje rzeczy i wyszedł z sali.
-No no. O czym tak zawzięcie pisaliście? I co ty mu takiego napisałeś, że wyszedł taki zdenerwowany? – powiedział Nara.
-No właśnie. Miałeś się z nim zaprzyjaźnić, a zamiast tego robisz to co zwykle. – poparł go Neji.
-Zamknijcie się już, dobrze? -warknąłem – Na następnej lekcji chce mieć spokój. Siadam z tobą Kiba.
Zatrzymaliśmy sie przy naszej sali. Spojrzałem na Uchihę. Patrzył na mnie jak zwykle bez żadnych emocji. Zmieniłem zdanie.
-Kiba! Chyba jednak będziesz siedział sam.
-Oho Naruś – znowu – ma jakiś plan.
Uśmiechnąłem się. Zabrzmiał dzwonek oznajmujący początek lekcji. Wstchnąłem.
-Powodzenia – mruknął Choji.
Wszedłem do klasy i usiadłem z tym draniem. Oczywiście nie zwrócił na mnie uwagi. Wyciągnąłem zeszyt, wyrwałem kartkę i napisałem: „wydaje mi się czy jesteś milszy niż zwykle” wziął kartkę i przeczytał „tak wydaje ci się a jak ci sie nie podoba to ze mną nie siadaj”. ” nie usiadłem z tobą tylko na krześle draniu, zresztą ta ławka zawsze była fajna” -odpisałem, podsuwając ją mu. Uśmiechnął się. Otworzyłem szerzej oczy. ON SIE UŚMIECHNĄŁ! Wyrwałem mu kartkę. „Łaaaaał ty sie uśmiechnąłeś!”. „To aż takie dziwne?”. „Tak! Proszę cię. Wielki Pan Uchiha mistrz skrywania emocji sie uśmiechnął!”. „Jeny czemu wy wszyscy mnie tak nazywacie?”. „To znaczy jak??”. „wielki pan uchiha” „hm…pomyślmy może dlatego, że dziewczyny nie zwracają uwagi na nikogo innego oprócz ciebie i dlatego, że dbasz tylko i wyłącznie o swoją reputację?”. „po pierwsze nie tylko na mnie zwracają uwagę, a po drugie nie dbam o swoją reputację , nie obchodzi mnie co na mój temat myślą inni, nigdy nie obchodziło”. „taa jasne już ci wierzę”
-Naruto! Sasuke! Możecie uważać na mojej lekcji? Z góry dziękuję. – powiedział Iruka- sensei. Uchiha schował kartkę do swojego zeszytu.
* * *
Wróciłem do domu i poszedłem z Kibą i Shiką do galerii na obiad. Coś tam mówili, ale moja uwaga skupiona była na czymś innym. A raczej na kimś. Cały czas myślałem o tym draniu. W szkole, na pozostałych lekcjach, siedziałem z nim w ławce, pisaliśmy. Pierwszy raz wydał mi się normalnym nastolatkiem, z którym mógłbym się zaprzyjaźnić. A ten jego uśmiech… wydał się wtedy jeszcze bardziej przystojny… CO?!?!?! Zakrztusiłem się pizzą. JA NAPRAWDĘ TAK POMYŚLAŁEM?
-Naruś! Co sie z tobą dzieje? – odezwał się Shikamaru.
-Nie, nic. -odpowiedziałem.
-No to co ty na nasz pomysł?
-Jaki pomysł?
-Impreza Naruś!
-Co?- odparłem zdezorientowany. Nie mogłem uwierzyć, że pomyślałem o NIM w ten sposób.

-Myśleliśmy żeby zrobić impreze i nie obraź się, ale najlepiej u ciebie – powiedział Kiba.

-Spoko. Ale u mnie jest remont. Sam bym na to nie wpadł, ale Jiraiya ostatnio mnie odwiedził i stwierdził, że potrzebne są jakieś zmiany.
Mieszkałem w domu. Wcześniej, już po śmierci rodziców, żyłem z moim ojcem chrzestnym Jiraiyą i jego żoną Tsunade. Na 16 urodziny kupili mi dom. Żeby to chociaż było mieszkanie. Nie chciałem przyjąć takiego prezentu, ale sie uparli.
Po namyśle stwierdziłem:
-Remont skończy się za 3 tygodnie wtedy możemy zrobić.
-Naruś jesteś kochany. – krzyknął Kiba.
-A tak poza tym to co tam z Uchihą? O czym ze sobą pisaliście? – zapytał Nara.
-O niczym.
-Yyhyym ta jasne oczywiście.
-Ale na prawdę. Starałem się być miły. Dowiedziałem się, że niby niektóre rzeczy o nim są stereotypami.
-Na przykład? – zapytał Nara.
-Nieważne. Ja widziałem jak sie do ciebie uśmiechnął. – przerwał mu Kiba.
Moje myśli znowu powędrowały do tego uśmiechu.
-No co ty?! ON?!
-Też sie zdziwiłem. – powiedziałem razem z Kibą.
- Możemy już o nim nie rozmawiać? – zapytałem.
- Dobra, dobra -odparli.
-Muszę już spadać do domu.-powiedział Kiba.
-Taak, ja też -odparł Shikamaru -a ty Naruto?
-Ja jeszcze nie. Musze jeszcze kupić sobie jakieś nowe spodnie.
-Spoko. Cześć.
Pożegnałem się i poszedłem w kierunku sklepów z ciuchami.
-Hej. Sam? – usłyszałem zdziwiony głos. Odwróciłem się. Zobaczyłem Uchihę.
-Cześć. Co sam?
-No jeszcze nigdy cie nie widziałem bez stadka wzajemnej adoracji tak zwanych twoich przyjaciół.
-Musieli iść, a ja musze jeszcze wzbogacić swoją garderobę o parę spodni.
-Okej. To może ci pomóc?
-W czym?
-Ty to jednak jesteś głupi -powiedział. a zanim ja zdążyłem zaprotestować odpowiedział:
-W wyborze spodni.
-Aha, no dobra.
-To ile mniej więcej chcesz na nie wydać?
-100- 150
-Okej no to tutaj jest fajny sklep, chodź.
-Idę, idę.
Poszedłem za nim. Zaczęliśmy się rozglądać za jakimiś fajnymi spodniami. Po 15 minutach mieliśmy wybrane jakieś 10 par. Poszliśmy do przebieralni. Uchiha usiadł na fotelu przed przebieralnią i kazał mi do niej wejść. Wszedłem, wziąłem pierwsze z brzegu spodnie, których ja na pewno nie wybrałem, założyłem i otworzyłem drzwiczki żeby stanąć w nich przed Sasuke, który dziwnie na mnie spojrzał i pokręcił głową na nie. Byłem tego samego zdania więc zamknąłem drzwi i ubrałem coś co na pewno wybrał Uchiha żeby sie ze mnie pośmiać.
- No ty chyba sobie żartujesz. – powiedziałem.
-Wychodź, nie marudź. -powiedział już lekko rozbawionym głosem. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na Uchihe. Siedział na fotelu śmiejąc się, ale próbując sie uspokoić.
-Wyglądam jak debil.
Znowu zaczął sie śmiać. A ja znowu pomyślałem jaki jego uśmiech jest piękny. Westchnąłem próbując stłumić tę myśl.
-Ej! -krzyknąłem, ale też zacząłem sie śmiać. Wszedłem do przebieralni.
Tak minęło 1,5 godziny. W końcu jednak wybrałem jedną parę, albo raczej Uchiha wybrał. Zapłaciłem i wyszliśmy ze sklepu.
- Jeszcze nigdy nie widziałem jak sie śmiejesz.
- Taak -jego głos stał sie chłodniejszy.
-Powinieneś częściej się śmiać. Twój uśmiech jest ładny.
Minęło kilka sekund zanim zorientowałem się co powiedziałem.
-Przepraszam. Jestem zmęczony to dlatego takie żenujące rzeczy mówię.
-Spoko -ale jego głos był jeszcze chłodniejszy -Muszę już iść. Cześć.
Zastanawiałem się co się stało. Przecież nie było tak źle. Przyznaję nawet, że miło spędziliśmy czas. I jestem pewny, że on też sie dobrze bawił. O co mu mogło chodzić?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Stanąłem przed drzwiami mojego domu. Otworzyłem swoją torbe w poszukiwaniu kluczy, ale ich nie znalazłem. Przeszukałem kieszenie. Nic.
-Świetnie- mruknąłem.
–Emm. Myślę, że mam coś twojego. -usłyszałem za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem Uchihę, który wyciągał rękę, żeby podać mi klucze.
-Dzięki- powiedziałem.
-Spoko. To ja idę.
-Czekaj! -prawie krzyknąłem- to znaczy…ee…może wejdziesz na chwile? Jadłeś już obiad?
-Nie -odparł chłodno.
-No to chodź, draniu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że wam się spodoba. W tym rozdziale nie wydarzyło się zbyt wiele, ale jak to mówią początki zawsze są nudne. Jeśli zauważycie jakiś błąd to piszcie. Jeżeli ogarnę jak sie tu robi korekty to poprawię tekst.

Prologue

-Nie!!!
-Powiedziałeś, że zgadzasz się na wszystko.
-Na wszystko oprócz tego!
W tym momencie szczerze ich nienawidziłem. Shikamaru, Kiba, Choji, Neji. Byli moimi przyjaciółmi, a ja miałem u nich dług „wdzięczności”. Mimo tylu lat przyjaźni oni każą mi zrobić coś takiego. Zresztą nie oczekiwałem, że bd musiał spłacić to w ten sposób. Mamy po 17 lat, a ci idioci wymyślają taką sprawę jako odpłatę. No, ale cóż… w końcu jestem Uzumaki.
-Dobrze. Zrobię to. Zaprzyjaźnię się z Uchihą.